Skąd przyleciał? Podobno z gwiazdy, którą przez okno pokoju,widać było świecącą wysoko i daleko.
Chi! chi, chi! —zaśmiał się Chochlik i w mgnieniu oka wygodnie, jakby dla odpoczynku, rozsiadł się na trawie.
Poszukał czterolistnej koniczynki i koziołki przewraca z wesołości.
Podskoczył i jak ptak na gałęzi przysiadł.
Był to ten sam Chochlik-Psotnik, za którego sprawką królowa wieszczek zapłonęła miłością dla osła.
Nie wiadomo jakim sposobem psotny Chochlik wlecieć tu zdołał, ale to
pewne, że znalazł się w miejscu zupełnie dla siebie niestosownym.
„Chi, chi, chi, chi! Otóż im psotę spłatam!"
Ten mały stworek od razu jest do pokochania:-)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny ten chochlik, podobnie zresztą jak Halloweenek z poprzedniego posta, tylko technika wydaje mi się dość trudna. Zapraszam do siebie paperafterhours ja popełniłam diabełka, ale na szydełku, mogli by się zaprzyjaznić. Chochlik jest super
OdpowiedzUsuń